czwartek, 22 października 2015

Peny, czy pompa- odwieczny dylemat Świeżynek :)

           Świeżynki, tak nazywam rodziców dzieci dopiero zdiagnozowanych, z tzw. świeżą cukrzycą.
Niedawno też nimi byliśmy, ja i mój mąż. Niedawno....a to już prawie 2 lata......
           W Pl jest tylko kilka oddziałów diabetologicznych i na większości z nich, świeżo zdiagnozowane dzieci leczone są za pomocą penów. U nas też tak było.....
           Na początku były peny. Czyli zastrzyki, tylko inaczej nazwane i przychylniej dla oka  (zwłaszcza dziecięcego) wyglądające. Ale to nadal zastrzyki. Do takiego pena wkładamy fiolkę z insuliną krótko-działającą i wstrzykujemy ją, najczęściej, przed każdym posiłkiem. Podanie insuliny przed posiłkiem nazywamy BOLUSEM.
           Mamy też drugiego pena z insuliną długo-działającą, czyli bazą i wstrzykujemy ją, najczęściej, raz na dobę. Ale, jak już pisałam w poście o Diagnozie, M będąc na penach bazy nie brała.
           Przez pół roku kłuliśmy M penami od 3 do 5 razy na dobę, czasem częściej, jeśli trzeba było podać korektę. Dla mnie najgorsze było budzenie jej i kłucie w nocy, kiedy ona sobie najsmaczniej spała i rano, przed śniadaniem. Na dzień dobry, ledwo otwarła oczka, serwowałam jej zastrzyk...
           M krótko po zachorowaniu o pompie nawet nie chciała słyszeć. Ale pomalutku, z dnia na dzień przekonywaliśmy ją z mężem do tego urządzenia pokazując jej i mówiąc o jego zaletach. W końcu to M namawiała nas na pompę, bo nie mogła się już doczekać. Najbardziej przekonała ją wielokrotnie zmniejszona ilość kłuć.
           Pół roku po diagnozie, w kwietniu 2014 r pojechałyśmy na oddział podłączyć pompę. Wcześniej mieliśmy ją już w domu i uczyliśmy się jej obsługi "na sucho". Na oddziale byłyśmy 3 doby. W pierwszej dobie zaraz, przy asyście pani oddziałowej założyłam M swoje, a raczej jej pierwsze wkłucie, w ramię. Trochę ją bolało, ale nie było źle. Nasza diabka ustawiła nam bazę, bo pomimo tego, że M bazy na penach nie miała, na pompie mieć musiała, chociaż minimalną, żeby pompa się nie zatkała. Baza wynosiła więc 0,05j/h- najmniejsza, jaką można było ustawić w pompie.
           Tak zaczęła się nasza przygoda z pompą AccuCheck Combo. Świetna sprawa. Do pompy dołączony jest glukometr, który jest jednocześnie pilotem. Dzięki niemu możemy podawać insulinę będąc w odległości do 2m od M i jej pompy. Ta opcja jest najbardziej przydatna w nocy, kiedy trzeba podać korektę. Nie muszę gmerać przy M i w piżamce szukać pompy, wystarczy, że stanę nad jej łóżkiem i już. I rano, tak samo. Skończyło się kłucie na dzień dobry. Podaję jej insulinę, kiedy ona jeszcze śpi :)
           Glukometr ma też tzw kalkulator bolusa. Jak wszystko jest w opcjach pompy dobrze poustawiane, to taki kalkulator to świetna sprawa. Ja wprowadzam, ile wymienników M zje, a kalkulator sam nam podpowiada, ile podać jednostek insuliny!
           Pompa, ma też wady, jak każde urządzenie. Po pierwsze trzeba ją mieć zawsze przy sobie, dzień i noc, 24h/dobę. Może się zdarzyć jakieś zatkanie, czy wadliwe wkłucie, aczkolwiek nam się jeszcze nie zdarzyło przez prawie 1,5 roku. A jeśli się zdarzy, to trzeba po prostu zatkany element (wkłucie, lub dren) wymienić i już.
           Podsumowując: po pół roku na penach i prawie 1,5 roku na pompie, nasz głos zdecydowanie oddajemy na pompę. M mówi, że w życiu nigdy nie wróci do penów :) Dzieci się szybko przystosowują, szybciej, niż dorośli ;)