wtorek, 19 grudnia 2017

Mamy już pierwsze prezenty!


       Dzisiaj od rana pojechałyśmy autobusem MPK na wigilijne spotkanie zorganizowane przez PCPR dla dzieci i młodzieży z orzeczeniem o niepełnosprawności. Na miejscu okazało się, że pomyliłam aule, więc w te pędy wróciłyśmy pieszo, do właściwej auli...... pod naszym domem :)
Nie ma to jak szybki spacer w mroźny poranek ;)

       Każde z zaproszonych dzieci mogło wybrać sobie upominek i poprosić o niego w narysowanym wcześniej liście do Gwiazdora. Jak myślicie, co panna M wybrała??  Nie, nie była to lalka.       Odpowiedź na zdjęciu. Kto ma kiepski wzrok, to podpowiem: jest to wielkie, zdalnie sterowane, terenowe auto z napędem na 4koła :P



      Czy Wy, albo Wasze dzieciaczki też prosiliście o coś nietypowego??

poniedziałek, 4 grudnia 2017

NASTOLATKA





        1 grudnia to wyjątkowa data. To nie tylko pierwszy dzień ostatniego miesiąca roku, ale przede wszystkim dzień urodzin panny M. W tym roku Matylda skończyła 11 lat, czyli stała się pełnoprawną nastolatką :)
        Jest śliczną i mądrą dziewczynką, która ma wieeeeeeeele zainteresowań, ale trochę mniej cierpliwości ;)
        Jedną z jej pasji jest gotowanie. Lubi szaleć w kuchni, jak i oglądać programy kulinarne. Jak myślicie, który program lubi najbardziej? Tak, to Masterchef! A jej najulubieńszy ulubieniec to #Damian Kordas - młody, przystojny, świetnie gotujący i też diabetyk! Kiedy ten sympatyczny młodzieniec wygrał IV edycję Masterchefa i wydał książkę, oczywistym było, że musimy ją nabyć. I nabyliśmy.
        1 grudnia miałam okazję się z nim spotkać. Powiem Wam, że w realu jest jeszcze przystojniejszy, niż w TV. I do tego przesympatyczny. Opowiedziałam mu o pannie M i napisał jej kilka słów w swojej książce, którą "przypadkiem" miałam ze sobą ;)
        Wiedziałam, że M się będzie cieszyć, ale jej reakcja i tak mnie zaskoczyła. Zobaczcie sami na zdjęciach.

























niedziela, 16 lipca 2017

Powrót kolonistki

       2 tygodnie minęły jak z bicza strzelił. 2 tygodnie beztroski, zabawy i spokoju. Mam namyśli i Matyldę i nas-rodziców ;)
       To był jej pierwszy wyjazd na kolonie cukrzycowe. Towarzyszyło nam mnóstwo emocji, bo i ona i my się denerwowaliśmy: jak to będzie?? Dla M najważniejsza kwestią było, czy znajdzie tam fajne koleżanki, a dla nas, czy dobrze się nią tam zaopiekują ;)

       W dzień wyjazdu i dzień przed, M już mocno się denerwowała, momentami żałowała, że się tam zapisała, różne emocje nią targały, od bardzo pozytywnych do tych najbardziej negatywnych.
       My też się denerwowaliśmy, ale nie okazywaliśmy tego.

       W niedzielę, 2 lipca zawieźliśmy M do Wrześni, tam autokar z kolonistami miał przystanek. Przepakowaliśmy walichę, zamieniliśmy kilka słów z sympatycznymi paniami opiekunkami, szybkie pożegnanie i w drogę! M na spotkanie z przygodą, a my do pustego (prawie) domu. Wbrew mojej woli oczy mi się mocno spociły, ale szybko wiatr mi je osuszył ;)

       Pierwszy raz odebrałam telefon od M jeszcze z autobusu, MUSIAŁA mi powiedzieć, że poznała fajną dziewczynkę ;)
Do wieczora zadzwoniła jeszcze kilka razy, mówiła, co robi, ile ma cukru, ile zjadła WW na hipo, ile bierze korekty na hiper itp. No i najważniejsze, że z tą fajną dziewczynką jest w pokoju :)
      Od poniedziałku dzwoniła już raz na 2 dni i tylko chwilkę, bo zawsze była zajęta bardzo. Na pytanie "jak tam cukry" odpowiadała: "wiesz co, dobre, już muszę lecieć, pa" i odkładała telefon :D
      Więc od wtorku zupełnie wyluzowałam-zapomniałam o cukrzycy na 2 tygodnie. Nie myślałam o cukrach, a w nocy spałam po 8-10h (!) Istna rozpusta!
       Już wiedziałam, że M jest pod dobra opieką i że ona sama jest tam szczęśliwa i to było najważniejsze. Szczęście, radość i zadowolenie było słychać w jej głosie podczas każdej naszej rozmowy. No może z wyjątkiem jednej, kiedy ktoś uruchomił fałszywy alarm p/pożarowy i była bardzo zestresowana tym faktem, przyjechały 3 zastępy straży i wybuchła wielka afera w ośrodku.
   
       Po powrocie (wczoraj) M opowiadała, opowiadała i w sumie wciąż opowiada ;)
Nie usłyszałam złego słowa na żadnego z opiekunów, czy kadrę medyczną-wprost przeciwnie. M już wie, że za rok chce znów pojechać.

      Chciałabym powiedzieć wszystkim rodzicom, którzy się wahali/wahają, czy wysłać swoje pociechy na taki wyjazd- zdecydowanie wysłać! Nie wahajcie się! Taki wyjazd to same korzyści i dla dziecka i dla rodziców.

       Chciałabym bardzo podziękować całej kadrze za fachową opiekę nad naszymi słodziakami. Za to, że my rodzice możemy przez 2 tygodnie odpocząć od choroby. Wiem, jaka to olbrzymia odpowiedzialność opanować kilkadziesiąt dzieci i ich cukry. Robicie kawał dobrej roboty-błagam-nie przestawajcie! ;)

      Chciałam też podziękować w tym miejscu Kasi, dzięki której mam całe 2 zdjęcia M z pobytu w Wągrowcu. Wklejam jedno, które Kasia zrobiła zaraz po chrzcie kolonisty ( M go bardzo przeżywa do dzisiaj :D )





wtorek, 17 stycznia 2017

Bieg Policz się z cukrzycą i pierwsze medale :)

        Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy gra w naszym małym miasteczku od kiedy tylko pamiętam. Miałam wtedy naście lat i zawsze dorzucałam do puchy swój grosik. Wtedy do głowy mi nie przyszło, że kiedyś moje nowo narodzone dzieci będą korzystać ze sprzętu do przesiewowego badania słuchu, że panna M skorzysta z inkubatora, a w przyszłości z pompy insulinowej.
       Dzisiaj, kiedy już to wszystko wiemy, tym bardziej naturalne jest, że wciąż z Orkiestrą gramy, a w tym roku po raz pierwszy 3/5 mojej rodziny postanowiło pobiec w biegu "Policz się z cukrzycą".
       Panna M z bratem i tatą przed godziną 13tą poszli się zapisać i pobrać numery startowe.



       Potem wrócili do domu na obiadek i po 14tej już wszyscy poszliśmy na targowisko, na którym WOŚP w naszym mieście się ulokowała. Tam był też start i meta biegu.
       Ale, zanim biegacze wyruszyli, przedstawicielka Śremskiego Sportu poprowadziła rozgrzewkę. Rozgrzewka trwała prawie 15 minut i była taka, że szczerze mówiąc, byłam pewna, że moi odpadną w przedbiegach ( ja na bank bym odpadła) ;) Ale nieee-twardziele dali radę :)







       Po rozgrzewce wszyscy stanęli na linii startu i pooooobiegli!



       Trasa była krótka - 2km, ale dość niebezpieczna, bo w nocy spadł śnieg i było ślisko. Nie był to wyścig, tylko bieg dla idei, a więc nie chodziło też o czasy.
       Moi panowie lojalnie biegli noga w nogę z panną M, a jak miała zniżkę, to ją ciągnęli za ręce, a ona "jechała" po śniegu ;) Tak, czy siak, wszyscy dali radę i wbiegli razem na metę , gdzie otrzymali medale.



       To pierwsze medale za udział w biegu dla każdego z nich, więc tym bardziej cenne. Jestem z nich baaaaardzo dumna <3
       Cukier na starcie 170, na mecie 80, a więc całkiem nieźle. Po biegu postawiłam biegaczom pączki, żeby wyrównali straty energetyczne ;)



       Już wiemy, że bieg Policz się z cukrzycą to będzie nasza rodzinna tradycja. I kto wie, może za rok, lub dwa i ja pobiegnę?




Radość M- bezcenna :)

środa, 11 stycznia 2017

(Nie)zwykły deser z okazji imienin panny M.

                Dzisiaj imieniny Matyldy i z tej właśnie okazji zakupiłam owoce na deser. Nie, żebyśmy na co dzień nie jedli owoców, bo jemy. Ale to miał być deser wyjątkowy-imieninowy :)
                Padło na granaty i melona. W sumie nie wiedziałam, jak M zareaguje, bo jak wszystkie dzieci, a przynajmniej większość, uwielbia słodycze.
                Kiedy wróciła ze szkoły od razu zauważyła "nowe" owoce i bardzo się ucieszyła. Ale ja ją znam, M. przeważnie wszystko lubi, a jak przyjdzie do konsumpcji, to niekoniecznie po pierwszym kęsie chce danie dokończyć ;)
                Po południu, kiedy przyszła pora podwieczorku, poszłyśmy do kuchni uporać się z niemałych gabarytów owocami. M z siostrą dobrały się do granata/u (?), a ja do melona.
                Uporanie poszło nam dość sprawnie i szybko.
Ponieważ cała nasza rodzina, to czekoladoholicy, dziewczyny roztopiły w mikrofali gorzką czekoladę i polałyśmy nią owoce. Powiem Wam, że wyszedł z tego przepyszny deserek. A co najważniejsze-baaaardzo smakował solenizantce :)
                Drugą super niespodzianką był cukier popodwieczorkowy-nie przekroczył 105!
Gdybyście chcieli spróbować tych delicji, to podaję "przepis" przeliczony na WW, (WBT tam prawie nie ma).
                130g melona żółtego
                  50g "ziaren" granatu
             ok.10g roztopionej gorzkiej czekolady (u nas 74%)




Taki deserek to 2,3WW. Smacznego :)
P.S. Wrzucając zdjęcia przypomniałam sobie, że panna M dorzuciła sobie kostkę czeko bez cukru :)
P.S.2 Jak to wygląda u Waszych pociech?? Lubią owoce? Czy jednak przegrywają one ze słodyczami?

środa, 4 stycznia 2017

Powiedzcie, że dobrze zrobiłam?

              

  A tak serio, to powiedzcie, co na prawdę o tym myślicie. Mojego zdania to i tak nie zmieni, ale jestem ciekawa Waszych opinii.
                  A więc.....zapisałam pannę M na samodzielny wyjazd!!! 3-dniowy!!! Niecukrzycowy!!! Daleeeeeeko od domu...
                  Ona chce, a my z mężem się zgodziliśmy. Jesteśmy pełni obaw oczywiście, ale nie chcemy podcinać jej skrzydeł. Kiedyś musi być ten pierwszy raz prawda? Myślę, że każdy rodzic jest pełen obaw, nawet jak wysyła pierwszy raz zdrowe dziecko, a tym bardziej z jakimiś "dodatkami"....
                  Tak, więc, postanowione, kasa wpłacona, rozmowa z opiekunami na wycieczce przeprowadzona. M się cieszy, a to najważniejsze.
                  Nie ukrywam, że w podjęciu decyzji pomogło nam też posiadanie Libre. To na prawdę ułatwia życie z chorobą. Dzięki Libre i różnym aplikacjom będziemy cały czas widzieli na telefonach i komputerach aktualne poziomy córki, co ułatwi nam wszystkim kontrolę nad jej cukrami i czuwanie nad jej bezpieczeństwem :)
                  To pierwszy taki bardzo poważny krok w odcięciu cukrzycowej pępowiny. Ważny dla całej naszej rodziny.
                  Jesteśmy podekscytowani! I ja, i mąż i panna M. Będziemy odliczać dni, do wyjazdu zostało ich 27.




Źródła: zdjęcie pochodzi ze strony Dreamstime.com
                

Jaki początek roku, taki cały rok??? Oby nie.....


            Witajcie po Nowym Roku. Mam nadzieję, że spędziliście miło Sylwestra??
Życzę Wam samych sukcesów, pomyślności i miłości w 2017 roku. <3

            Co u Was słychać? Jakie macie plany?? Jak rozpoczęliście kolejny rok??

              My niezbyt fortunnie - jelitówką u panny M. Chociaż kompletnie nic jej nie zapowiadało.
Normalnie na kilka dni przed jelitówką organizm daje nam sygnał w postaci obniżonych cukrów. Spada zapotrzebowanie na insulinę. Spowodowane jest to zaburzonych wchłanianiem, a raczej jego brakiem. Kiedyś nas to cieszyło. Dzisiaj, po ponad 3 latach choroby - martwi. Bo już wiemy, co zwiastuje.









           No właśnie, a u nas nic. Cukry normalne, raz wyżej, raz niżej. W nocy przedwczoraj nawet dość spory wyskok, potem nocka ok, rano ok, śniadanie ok. I nagle po śniadaniu cukier zaczyna lecieć w dół, Libre pokazywała LOW (wyświetla taki komunikat poniżej 40). Na glukometrze niewiele więcej. M wypiła 2 wymienniki soku, co normalnie wywaliłoby jej cukry w kosmos. A tu nic. Zero reakcji. Szybko się ubrałam i pobiegłam do sklepu po pepsi, tylko ona mogła ją uratować. I uratowała. Po wypiciu 1/4 puszki cukier zaczął się podnosić i łaskawie zatrzymał się na bezpiecznych 130.

           Niestety kilka godzin później zaczęły się wymioty. Niezbyt częste, ale jednak. Wieczorem M była bardzo osłabiona, miała duża ilość ketonów we krwi i nie przyjmowała jedzenia i picia. Zapowiedziałam, że jak sytuacja się nie zmieni w ciągu najbliższych godzin, to jedziemy na SOR na kroplówki, bo nie chcemy kwasicy ketonowej.    
     
           Za radą jednej z mam na forum cukrzycowym podałam jej aviomarin. I na szczęście zadziałał. Więcej nie wymiotowała, ketony zaczęły spadać i widmo szpitala się oddaliło :)
           Całą noc przespała spokojnie, cukier też w normie, a rano śniadaniowa rozpusta- całe 10g paluszków słonych! Bez insuliny oczywiście.
           Pije i je i jest co raz lepiej. Właśnie wcina drugie śniadanie-15g paluszków (szalejemy ;) )
Miejmy nadzieję, że to świństwo już za nami i długo nie wróci.

          Do życzeń noworocznych dorzucam jeszcze zatem duuuuużo zdrówka dla Was kochani. Niech wszelkie zarazy trzymają się od Was z daleka :)


Źródła:  Zdjęcie pochodzi ze strony Lipsko24.pl