sobota, 27 lutego 2016

Wędrówki ludów

           Zaczynamy wędrówkę po lekarzach. Jaka długa ona będzie-tego nie wie nikt. Ważne, żeby przyniosła pożądany efekt.
           Będę chodzić, czy biegać ja z panną M. Ponieważ, jakiś rok temu, mniej więcej, pannie M zakładałam pierwszy sensor dexcomu do ciągłego monitoringu kontroli. Wiem, wiem, ale spokojnie, to tak skomplikowanie brzmi, ale w rzeczywistości jest to urządzenie mierzące poziom glukozy co 5minut. Trzeba "tylko" umieścić sensor za pomocą igły w ciele, a potem już sobie na odbiorniku oglądamy poziomy i trendy. No i, jak zakładałam ten pierwszy sensor w brzuchu M, to on potem nie wyszedł, sobie tam został. Pojechałam z nią oczywiście na SOR, ale lekarz nas zlał, delikatnie mówiąc. Powiedział, że skoro to jest taaaakie malutkie, to żadne urządzenie tego nie wykryje. RTG??? Nieeeee, nie ma sensu. Nic jej nie będzie, bo to zupełnie nieszkodliwe jest. No więc, odprawione z kwitkiem poszłyśmy do domu.
           Minął rok, czy nawet półtora. Synowi koleżanki utknął taki sam sensor w ramieniu. Od razu RTG i po 3 dniach chłopakowi chirurgicznie go usunięto. Żeby było śmieszniej usunięcia podjął się chirurg z "naszego" szpitala w Poznaniu.
           No i ta historia mnie zmotywowała. Poszłam do rodzinnego i pediatry w jednym (świetny facet swoją drogą), opowiedziałam historię. Dał nam skierowanie na RTG bez zbędnych słów. RTG ten wykonaliśmy wczoraj. Zdjęcie z wynikami do odbioru w pn. W zależności od tego, co na nim będzie, bądź nie, będziemy po lekarzach biegać dalej. Bądź nie.
          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz