niedziela, 26 lipca 2015

Skalpel proszę



Jestem Wam winna zakończenie historii z kaszakiem M.
W pn od rana poszłyśmy znowu do naszego pediatry, który dał nam skierowanie do chirurga, wydębiłam jeszcze skierowanie na USG, żeby przed ewentualnym cięciem sprawdzić, czy to cholerstwo nie jest aby rakowe…
Objechałyśmy cała naszą mieścinę, ale nie udało nam się USG zrobić. We wtorek już nie chciałam z  tym czekać, więc pojechaliśmy do chirurga dziecięcego, do innego miasta, bo w mojej wsi takowy nie rezyduje.
Po odczekaniu w kolejce z 1,5h weszliśmy do gabinetu, gdzie pan dr powiedział, że to zropiały kaszak i trzeba ciąć.
To było straszne….podanie znieczulenia w zastrzyku bardzo ją bolało i na nic się zdało, bo cały zabieg też ją bolał. Mocno. Bardzo, bardzo mocno. A ona leżała, płakała i ani drgnęła….nikt jej nie musiał przytrzymywać, taka skubana jest dzielna. Najdzielniejsza.
Faktycznie syf  z tej rany wyleciał-ble, rzyg :/
Dostaliśmy receptę na dwa antybiotyki. Tylko 3 razy musiałam przypomnieć, że córka jest diabetykiem, więc poproszę o zinnat w tabletkach, a nie w syropie.
-„A czemu nie syrop??”
-bo większość ma  cukier w składzie
-„aha”
…….
Wracaliśmy wszyscy z mocno skwaszonymi humorami, M pochlipywała cicho na tylnym siedzeniu, a ja znowu sobie wyrzucałam od idiotek: za długo czekałam, nie poszłam do razu do chirurga, słuchałam koleżanki pracującej na onkologii, że to może być coś złośliwego, więc nie ruszać bez USG itd.
Dużo mam sobie do zarzucenia. I naszemu lekarzowi też. Bo wiedząc, że to coś a la kaszak/tłuszczak/ropniak i wiedząc, że to dziecko cukrzycowe, mógł ją skierować do chirurga od razu w czwartek, a nie kazać nam się przyjść pokazać po weekendzie, wwwrrrrrrrrrrrrrrr :/

Po powrocie do naszego miasteczka lody poprawiły trochę humor młodej. Wykupiliśmy antybiotyki, żeby jak najszybciej je zażyła i czekaliśmy na reakcję organizmu: jak się będzie zachowywać rana, ropieć jeszcze, czy nie (musieliśmy sami ją codziennie czyścić) i jak się będą zachowywać cukry.
Na szczęście rana zagoiła się ładnie, a i cukry były w normie
. Nie ma to jak remisja ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz