wtorek, 18 sierpnia 2015

Armagedon

              Z soboty na niedzielę pojechałam z dziewczynami i moja psiapsiółą pod namiot, nad jezioro. Byłyśmy tam już przed południem i po rozbiciu namiotu zaraz na plaże poszłyśmy. Woda była ciepła, powietrze upalne, więc dziewczyny prawie non stop w  wodzie siedziały :)
              Dzięki dużej ilości ruchu M miała cały czas piękne cukry. Nie wkurzyło nas nawet odklejone wkłucie, bo przezornie zabrałam zapasowe. Na obiad wtrząchnęłyśmy niezdrowy fastfood, a cukry nadal były w normie :)
              Uwielbiam takie momenty... Super spędzałyśmy czas :)
              Chwilę przed 18 nagle zaczęło wiać. W sekundzie zrobiło się ciemno, a wiatr zamienił się w mały huragan, który rzucał nam piasek w oczy. W tempie ekspresowym pozbierałyśmy nasze rzeczy i uciekłyśmy do namiotu.
              M w namiocie zaczęła płakać ze strachu, bo faktycznie wesoło nie było. Namiot się na nas kładł, na szczęście wytrzymał tę niespodziewaną próbę i nie odfrunął. Trzeba było dobić kilka śledzi tylko ;)
             W końcu przyszła burza i zaczęło lać. I tu znowu namiot się sprawdził, bo mimo kilkugodzinnej ulewy nie przeciekł.
             Martwiłyśmy się bardzo o psiapsiółowego syna, który w błogiej niewiedzy wyruszył do nas na rowerze i po drodze zaskoczył go żywioł. Miał ogromne szczęście-dojechał do nas cały i zdrowy.
             Kilka km dalej pod namiotami był również mój syn z ekipą. Zwinęli "obóz" i jakiś życzliwy pan przewiózł ich razem z namiotami w bezpieczne miejsce.
             Rano naszym oczom ukazał się krajobraz po burzy: powalone ogromne drzewa i pływające w jeziorze dziesiątki połamanych gałęzi. Na polu namiotowym nie było też wody i prądu. Ale znowu była ładna pogoda, więc po zjedzeniu śniadania poszłyśmy na plażę.
             Ludzie o niczym innym nie rozmawiali, tylko o tej nawałnicy, która zostawiła po sobie obraz nędzy i rozpaczy, zwłaszcza w okolicznych miejscowościach. Na jeziorze poszukiwano dwóch mężczyzn, którzy w trakcie burzy pływali rowerkiem wodnym i rower ten znaleziono pusty. Ale na szczęście odnaleźli się żywi.
             Nawałnica popsuła nam biwakowanie i plażowanie, ale i tak to był bardzo fajny wypad i mam nadzieję, że będzie takich więcej, chociaż już pewnie nie w tym roku, bo lato nieuchronnie chyli się ku końcowi.

2 komentarze:

  1. no to strachu się najadłyście ....nie ma to jak burza pod namiotem!

    OdpowiedzUsuń
  2. no to strachu się najadłyście ....nie ma to jak burza pod namiotem!

    OdpowiedzUsuń