Z soboty na niedzielę pojechałam z dziewczynami i moja psiapsiółą pod namiot, nad jezioro. Byłyśmy tam już przed południem i po rozbiciu namiotu zaraz na plaże poszłyśmy. Woda była ciepła, powietrze upalne, więc dziewczyny prawie non stop w wodzie siedziały :)
Dzięki dużej ilości ruchu M miała cały czas piękne cukry. Nie wkurzyło nas nawet odklejone wkłucie, bo przezornie zabrałam zapasowe. Na obiad wtrząchnęłyśmy niezdrowy fastfood, a cukry nadal były w normie :)
Uwielbiam takie momenty... Super spędzałyśmy czas :)
Chwilę przed 18 nagle zaczęło wiać. W sekundzie zrobiło się ciemno, a wiatr zamienił się w mały huragan, który rzucał nam piasek w oczy. W tempie ekspresowym pozbierałyśmy nasze rzeczy i uciekłyśmy do namiotu.
M w namiocie zaczęła płakać ze strachu, bo faktycznie wesoło nie było. Namiot się na nas kładł, na szczęście wytrzymał tę niespodziewaną próbę i nie odfrunął. Trzeba było dobić kilka śledzi tylko ;)
W końcu przyszła burza i zaczęło lać. I tu znowu namiot się sprawdził, bo mimo kilkugodzinnej ulewy nie przeciekł.
Martwiłyśmy się bardzo o psiapsiółowego syna, który w błogiej niewiedzy wyruszył do nas na rowerze i po drodze zaskoczył go żywioł. Miał ogromne szczęście-dojechał do nas cały i zdrowy.
Kilka km dalej pod namiotami był również mój syn z ekipą. Zwinęli "obóz" i jakiś życzliwy pan przewiózł ich razem z namiotami w bezpieczne miejsce.
Rano naszym oczom ukazał się krajobraz po burzy: powalone ogromne drzewa i pływające w jeziorze dziesiątki połamanych gałęzi. Na polu namiotowym nie było też wody i prądu. Ale znowu była ładna pogoda, więc po zjedzeniu śniadania poszłyśmy na plażę.
Ludzie o niczym innym nie rozmawiali, tylko o tej nawałnicy, która zostawiła po sobie obraz nędzy i rozpaczy, zwłaszcza w okolicznych miejscowościach. Na jeziorze poszukiwano dwóch mężczyzn, którzy w trakcie burzy pływali rowerkiem wodnym i rower ten znaleziono pusty. Ale na szczęście odnaleźli się żywi.
Nawałnica popsuła nam biwakowanie i plażowanie, ale i tak to był bardzo fajny wypad i mam nadzieję, że będzie takich więcej, chociaż już pewnie nie w tym roku, bo lato nieuchronnie chyli się ku końcowi.
no to strachu się najadłyście ....nie ma to jak burza pod namiotem!
OdpowiedzUsuńno to strachu się najadłyście ....nie ma to jak burza pod namiotem!
OdpowiedzUsuń