wtorek, 25 sierpnia 2015

Wielki smutek

               Zaginął nam kotek. Domowy. Jeden z dwóch naszych kochanych kociaków. Mefi.
To było wczoraj rano. Małż wstając do pracy zauważył jego brak, gdy nie przybiegł, jak zwykle, na jedzenie. Nie wiemy, co się stało. Albo wieczorem wyskoczył z balkonu, albo w nocy czmychnął na klatkę pomiędzy nogami Syna wracającego z nocnych wojaży.
               Nie wiemy.....szukamy go od wczorajszego świtu. Przetrząsnęliśmy wielokrotnie piwnice, klatki schodowe i nasze osiedle. Poinformowaliśmy schronisko (może ktoś go znajdzie i tam odwiezie), porozwieszaliśmy ogłoszenia-plakaty na słupach i drzewach, daliśmy ogłoszenie do lokalnej gazety. Szukamy o różnych porach doby szeleszcząc karmą w woreczku na zachętę, pewnie jest głodny. Co jeszcze możemy zrobić???
              Czekać.....podobno koty wracają...prawie zawsze. A więc czekamy pogrążeni w wielkim smutku.
              Koleżanka- znawczyni kotów powiedziała, że najlepiej ich szukać pomiędzy 2-4 w nocy, ok, dzisiejsza noc należy do nas. Trzymajcie kciuki..



         Dziewczyny się wspierają: K zabroniła M płakać przez miesiąc. Powiedziała, że jak po miesiącu się kociak nie znajdzie, to wtedy wolno jej płakać dopiero....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz